Nas troje
Autorski spektakl Marka Koterskiego z 2000 roku. Interesująco zrealizowana, autorska wersja sztuki współczesnego dramaturga, scenarzysty i reżysera, napisanej w 1989 r., przedstawia dalsze losy Adasia Miauczyńskiego. Kompleks mężczyzny niekochanego, niezasłużenie pozbawionego kobiecej czułości, w dodatku mniej męskiego niż pierwszy lepszy czerwonomordy prymityw – przewija się w różnych wariantach, w kolejnych wcieleniach Miauczyńskiego. W „Nas troje” powraca wciąż to samo marzenie, znane z wcześniejszych sztuk czy filmów – spotkać kobietę, z którą chciałby się zestarzeć, przeżyć to, co przydarzyło się Mistrzowi i Małgorzacie. Jednak jego obecna partnerka z tamtą Małgorzatą znów ma wspólne tylko imię, a przeżywana historia ma podobny finał, jak inne przygody bohatera.
W życie Gosi (Katarzyna Figura) i Adama (Maciej Tomaszewski) wkracza bowiem ten trzeci – telewizor. Nieustannie włączony, jest świadkiem dramatycznych sporów, wzajemnych pretensji o przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Telewizja z reklamami, serialami, sitcomami wdziera się w życie bohaterów, także w sensie dosłownym. Jak to się stało, że zaczęli żyć w tym osobliwym trójkącie, zastanawia się Adam. Ledwie przekraczają próg, Gosia, jeszcze w płaszczu, włącza telewizor. Szybko, bo za chwilę zacznie się serial, wślizgują się pod kołdrę. Łóżko i telewizor to dwa nieodzowne sprzęty w mieszkaniu. „Widownia” w telewizorze, jak w klasycznym sitcomie, salwami śmiechu reaguje na słowa i poczynania bohaterów leżących na kanapie. Panienka z reklamy podpasek, chirurg w zakrwawionych rękawiczkach, kobieta z guzem mózgu i inni bohaterowie seriali schodzą z ekranu i bez pardonu wkraczają w życie kochanków.
Adam bez powodzenia usiłuje zainteresować partnerkę swoimi problemami. Skarży się, że przy niej zawsze czuje się przegrany i upokorzony. Zwykła wymiana zdań przeradza się w starcie – jak w domu jego rodziców, gdzie każda rozmowa była zażartą walką, najczęściej o nic. Przy niej nie wie już nawet, kim jest, tak bardzo chciałby się wydać lepszy, męski, wyjątkowy. Gosia wpatruje się w ekran jak zahipnotyzowana, ale umie celnie odbić pałeczkę. Ona też chciałaby wiedzieć, kim jest – dla niego. Kłócą się, postanawiają się rozstać i ciągle do siebie wracają. Rozmawiają o wzajemnych oczekiwaniach, rozmijających się coraz wyraźniej. On ma pretensje o sweter, który robiła myśląc o nim – przez ponad rok niecały mankiet. O popijawy i kace, gdy go nie ma, i o wszystkie bóle głowy, nieżyty gardła i inne niedyspozycje, gdy przyjedzie, tak że miesiącami żyją ze sobą jak „białe narzeczeństwo”. O chłopów silnych jak byki, którym zapewne nie odmawia swych wdzięków, i o najgroźniejszego rywala – telewizor. Oto bowiem kolejna kobieta bardziej przejmuje się nieszczęściami serialowych bohaterów niż ich wspólnym życiem, które właśnie się wali.
Autor i reżyseria: Marek Koterski
Scenografia: Ewa i Andrzej Przybyłowie
Muzyka: Jerzy Satanowski
Zdjęcia: Bogdan Stachurski
Premiera: 2000 r.
Czas: 65 min